poniedziałek, 1 marca 2010

jest takie miejsce...




witam! Od dłuższego czasu chciałem podzielić się z kimś tym zdjęciem z naszej okolicy niedaleko Dębicy, ale samo zdjęcie to nie wszytsko muszę troszki opisać je w kilku zdaniach..a było to tak...pewnego niedzielnego ranka przy -15 stopni zadzwonił do mnie mój kolega Tomek (dla przyjaciół Funto) i zapytał czy nie pojade z nim na ognisko (taki mały surviwalik). Ponieważ tak jak i On jestem pasjonatem przygód zgodziłem się odrazu (a to nie był jego pierwszy taki wypad) więc godzinka 9 rano do sklepiku po kiełbaske i bułeczke i jaaazda... pojechaliśmy w stronę Braciejowej (dla nie tutejszych: mała wioska w pow.dębickim) jadąc i szukając jakiegoś fajnego miejsca dojechaliśmy do Głobikowej a dokładnie do Rozdzielni Wiatrów słynącej w powiecie z "przystani dla dinozaurów" zaparkowaliśmy tuż obok diplodoka, wzieliśmy plecaki i... "ruszamy.." powiedział Tomek "..ale gdzie" zapytałem, i ten wskazał palcem na las oddalony około 200m od samochodu. Ruszyliśmy więc naprzód, idąc w śniegu prawie po kolana i od czasu do czasu potykając się na nierównościach pola, oddychając mroźnym a zarazem świeżym powietrzem zbliżaliśmy się do lasu. W pewnym momencie zauważyłem, że nawet nie jest tak źle wręcz przeciwnie piękna pogoda, cisza a mrozik tak fajny że nawet spodnie i buty nie były mokre. Po wejściu do lasu, zaraz na początku Tomek znalazł fajne miejsce na rozpalenie ogniska a nawet szybko zauważył dość suche drzewo, zebraliśmy trochę i zaczeliśmy rozpalać ( a właściwie to Funto wyciągnął swój przybornik niczym podróżnik z TravelChannel), taką małą blaszką przypominająca pilnik do paznokci w pudełeczku z trocinami.. po kilku minutach prób w końcu udało się rozpalić ognisko. Gdy ogień był już większy znów kolega zaskoczył mnie następnym przyrządem czym był drut zawinięty w taki sposób że można go nałożyć na kij i smażyć dwie kiełbaski. Ognicho było super...zajadaliśmy kiełbaski popijając gorącą herbatką z termosa i z małą wkładeczką Rumu Seniorita (spragiony podróżnik) oczywiście Tomek nie pił bo był kierowcą.Podziwialiśmy piękno naszych terenów a nawet zlokalizowaliśmy miejsce ogniska na mapie googli w telefonie Tomka. Po kilku godzinkach naszej wyprawy powróciliśmy do auta (oczywiście czekaliśmy aż ognisko ugaśnie) ludzie w tym czasie wychodzili z miejscowego kościoła a my także po udanej wyprawie wróciliśmy do domku. Polecam wszystkim takie nie planowane małe wypady.


Zdjęć zrobiłem wiele ale to podoba mi się najbardziej. (zdjęcie bez zadnych obróbek co więcej zrobione zwykłym aparatem w telefonie)


Pozdrowienia dla Funta

Brak komentarzy: